Magazyn Muzyczny Heart & Soul

( 07.03.2024)

Baza Ludzi Żywych żyje!

Czyli o dwóch wydawnictwach olkuskiego zespołu.

Moje spotkanie z zespołem Baza Ludzi Żywych związane jest z pewnym festiwalem odbywającym się cyklicznie w Cieszanowie (północno – wschodni narożnik województwa podkarpackiego), gdzie miałem przyjemność przebywać w sierpniowe upalne dni 2023 roku. Na festiwalu – wiadomo – gwiazdy, gwiazdeczki, ci, którzy dopiero zaczynają swoją muzyczną przygodę, duża scena, mała scena, muzyka, warsztaty, wydarzenia, żar lejący się z nieba, burza, po której mogło być tylko jeszcze cieplej, piwo z miasta Tarnobrzeg, leżaczki w pobliskim lasku, czillaucik, który zapodał nam DJ Krzak...koniec imprezki, bo za chwilę będzie koncert. W lesie.

 

Dobra. Zostaję. W końcu las jest jedynym miejscem, gdzie da się wytrzymać. Jest cień i odczuwalnie mniej niż 35 stopni, które wskazuje termometr.

 

Pomiędzy drzewami muzycy, rozstawili piece, ustawili perkusję, porozkładali efekty gitarowe. Uwagę od razu zwrócił dość niecodzienny skład zespołu: troje licealistów plus nieco starszy od nich kolega – lat około 40.

Z powodu problemów technicznych, koncert zaczął się z opóźnieniem, ale warto było wykazać się cierpliwością. Na początek poszedł utwór instrumentalny – już pierwszymi dźwiękami zespół kupił zgromadzoną publiczność.

Z głośników popłynęła muzyka niezwykle delikatna niemal transowa, hipnotyczna, ale jednocześnie bardzo organiczna. Dwójka nastoletnich gitarzystów wspomagana przez swoją koleżankę grającą na basie stworzyła niecodzienny muzyczny pejzaż doskonale wkomponowany w otoczenie. Potem było ostrzej, mocno punkowo, nowofalowo, nawet hard rockowo, perkusista – mimo, że nieco starszy od reszty muzyków, naprawdę dawał radę. Jeszcze do tego śpiewał i to bardzo wyraźnie, nawet w bardzo czadowych punkowych numerach. Muzycy swoim repertuarem zaproponowali nam prawdziwy rollercoaster: postrockowe niemal psychodeliczne dźwięki przemieszane z utworami o dużej zawartości czadu przez niemal popowe kompozycje. Tekstowo: wyśmienicie – od poezji najwyższych lotów przez punkowy pazur po proste miłosne piosenki. Leśna sceneria doskonale oddała ducha, jaki zespół reprezentuje zarówno tekstowo jak i muzycznie. Koncert, na którym zespół zaprezentował własny materiał plus jeden lub dwa covery, trwał około półtorej godziny.

Deine Lakaien

Jeśli chodzi o singiel "Grawitacja", to razić może to, że płyta jest wydana w kopercie. Dowiedziałem się, że zespół wydał obie płyty własnym sumptem oraz za pomocą zrzutki wśród znajomych i fanów, a także, że sama wytwórnia należy do części członków zespołu oraz osób z ich rodzin.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną – wszystko na najwyższym poziomie estetycznym. Muzycznie materiał nie odbiega od zawartości debiutanckiej płyty. Znalazłem informację, że utwory z debiutanckiej płyty oraz z singla pochodzą z tej samej sesji nagraniowej.

Zaczynamy.

Płytę otwiera mocne uderzenie. "Prawda" to dynamiczny punkowy rock'n'roll z politycznym tekstem, po nim – "Demonkracja" – dynamiczny punkowy rock'n'roll z politycznym tekstem, po nim – dla odmiany – utwór "Pudełko", czyli dynamiczny punkowy rock'n'roll, ale bez politycznego tekstu, za to z fajnym przesłaniem i fajnym brzmieniem gitar (dynamika trochę w stylu kawałka "Studzieniczne" z debiutanckiej płyty), po nim "Grawitacja" w nieco innym miksie niż na debiucie, a potem następuje "Flauta", przy której zatrzymam się na dłużej (a mógłbym zostać na zawsze. No może prawie na zawsze.). "Flauta" formą nieco przypomina utwór "Jaźń" z tytułowej płyty zespołu, ale osobiście jest to mój ulubiony utwór z repertuaru grupy Baza Ludzi Żywych, utwór instrumentalny, którym zespół otwierał leśny koncert na cieszanowskim festiwalu, utwór, którym kupili i oczarowali zgromadzoną publiczność (a na pewno mnie). Ten subtelny, ale mocno rozbudowany kawałek zawierający w sobie zarówno psychodelię, jak i elementy progrocka jest stworzony do tego, by był prezentowany gdzieś na leśnej polanie, na której migoczą drobne kropelki letniej rosy od pierwszych porannych promieni wschodzącego słońca aż do ciepłej, gwieździstej nocy, gdzie cienie drzew i nocnych mieszkańców lasu tworzą spektakl światłocienia w blasku pełni księżyca

(uff... ale pojechałem. Ale na prawdę nic nie brałem, żadnych leków, psychotropów, dopalaczy, narkotyków. No drugs, just music) Pomimo, że jest to utwór instrumentalny, jest to swego rodzaju kompozycja, której słowa tworzone są przez dźwięki i harmonie melodyczne Niebywałe jest to, że tak bardzo, bardzo dojrzałą kompozycję stworzyły i wykonują tak młode osoby. Na płycie – jak i na koncercie w lesie – "Flauta" to dla mnie autentyczne odkrycie muzycznej polskiej sceny rockowej i alternatywnej ostatnich lat.

 

Przypomniał mi się na zaistniałą okoliczność fragment wywiadu z Markiem Piekarczykiem, który przeczytałem wieki temu w Magazynie Muzycznym, albo jeszcze w Non Stop; w każdym razie w latach 80 – tych ubiegłego wieku pewnie to było. W każdym razie pytanie dotyczyło ulubionych zespołów Marka Piekarczyka z tamtego okresu i pamiętam, że wymienił kilka, a wśród nich grupę Slayer. I uzasadnił swój wybór w ten sposób: Slayer – to jest jak jazz! Żaden gówniarz tego nie zagra!  Baza Ludzi Żywych, to oczywiście w żadnym wypadku nie są żadni gówniarze, ale ludzie młodzi, nie do końca doświadczeni w tym co robią, myślę, że pan Piekarczyk z racji żargonu, którym się posłużył, mógł w tamtych latach określić mianem "gówniarz" niedoświadczoną do końca młodzież (z mlekiem pod nosem, prawie). Oczywiście, Baza Ludzi Żywych to też w żadnym wypadku nie Slayer, ale niektóre kompozycje tych nastolatków są tak dojrzałe, że naprawdę mogą zaprzeczyć słowom pana Marka, że  młodzi, nie do końca  doświadczeni ludzie – właściwie młodzież (w żargonie pana Piekarczyka "gówniarze") potrafią skomponować i zagrać nietuzinkową, nieszablonową i bardzo, bardzo oryginalną muzykę.

 

Po moim "evergreen" pojawia się utwór "Baza Ludzi Żywych" – w wersji singlowej, już bez altówki, która była obecna na albumie.

A na deser – "Pieśń Odkupienia", cover Boba Marleya „Redemption Song”. Mamy do czynienia zapewne z celowym zabiegiem polegającym na umieszczeniu na obu wydawnictwach po jednym  utworze będącym coverem, ale z polskim tekstem napisanym (dokładnie: przetłumaczonym i zinterpretowanym lub zainspirowanym) przez poetę, współzałożyciela zespołu, jego perkusistę, wokalistę i autora tekstów w jednej osobie –  Łukasza Jarosza.

"Pieśń Odkupienia" w wersji Bazy Ludzi Żywych bliższa jest jednak wykonaniu  Joe Strummera z zespołem The Mescaleros lub wyżej wspomnianej Sinead O`Connor. Dużo energii i świetna interpretacja tekstu. Bardzo pozytywne i skoczne zakończenie wydawnictwa "Grawitacja". Oczywiście muzyka Bazy Ludzi żywych dostępna jest na wszystkich portalach streamingowych. obie pozycje ukazały się nakładem wytwórni "Genital Sector" z Olkusza.

Z ciekawości przeglądnąłem w Internecie inne dostępne pozycje z tej wytwórni i powiem, że prezentują się całkiem nieźle.

Powiedzieć, że nazwa wytwórni jest trochę kontrowersyjna, to jak nic nie powiedzieć...nie wiem, co kierowało założycielami tej wytwórni, że wybrali taką właśnie nazwę, ale od  momentu zaopatrzenia się w oba wydawnictwa  Bazy Ludzi Żywych, nakładem Genital Sector,  ilekroć jadę samochodem przez centrum miasta, wjeżdżając na Piłsudskiego, to zawsze spoglądam na nasz własny genital. Na nasz genitalno – waginalny pomnik Czynu Rewolucyjnego, (z którego śmieje się cała Polska, a może nawet i cały świat)

i utwierdzam się w przekonaniu, że nie o taki genitalny sektor chodziło założycielom wytwórni, bo wydając naprawdę tak ciekawą i zróżnicowaną stylistycznie, bardzo dobrą muzykę (w szczególności muzykę grupy Baza Ludzi Żywych) – wytwórnia nie ma żadnego powodu do wstydu, czy zażenowania. I taki Genital polecam. Genital Sector!

 

Tekst : FRED

Zdjęcia: Jacek Berg

Pan perkusista okazał się znanym poetą, laureatem wielu prestiżowych nagród literackich, muzykiem mającym bogatą przeszłość w kilku innych zespołach. Zresztą dzień wcześniej miał dokładnie w tym samym miejscu spotkanie w ramach warsztatów poetyckich, gdzie prezentował swoje wiersze.

Kto nie widział i nie słyszał, niech żałuje. Jestem pewien, że sporo osób będących tamtego upalnego sierpniowego dnia na leśnym koncercie Bazy Ludzi Żywych w Cieszanowie – mimo technicznych kłopotów, nerwów i totalnej partyzantki, jaka została zafundowana zespołowi, odebrała ten występ bardzo pozytywnie

i zapamięta zespół na dłużej.

 

Po koncercie niezwłocznie odwiedziłem stoisko zespołu z gadżetami: składany stolik turystyczny plus materiał promocyjny zawierający płyty zespołu oraz innych zespołów z macierzystej wytwórni, a także książki i tomiki poezji Łukasza Jarosza – perkusisty, wokalisty i autora tekstów zespołu.

Nabyłem więc dwa wydawnictwa zespołu Baza Ludzi Żywych: płytę studyjną o tytule będącym jednocześnie nazwą zespołu zawierającą 40 minut muzyki, na którą składa się 10 utworów oraz – jak mi powiedziano – singiel zespołu zatytułowany "Grawitacja" zawierający 7 utworów trwających blisko 40 minut. No ładny singiel. Taki nie za krótki.

 

Chciałem się podzielić moimi odczuciami, refleksjami i przedstawić kilka spostrzeżeń / uwag na temat obu wydawnictw grupy Baza Ludzi Żywych.

Najpierw napiszę małe co nieco o debiutanckiej płycie zatytułowanej po prostu "Baza Ludzi Żywych"

Płyta jest bardzo starannie wydana, zawiera piękne, artystyczne zdjęcia zespołu, instrumentów jak również teksty utworów. Widać, że zespół przywiązuje dużą wagę do wizualnej strony wydawnictwa, nie tylko do samej muzyki czy tekstów.

 

Wydawnictwo jest naprawdę na najwyższym poziomie, zarówno jeśli chodzi o kompozycje, teksty jak i realizację nagrań. Płyta nie brzmi ani zbyt płasko, ani zbyt przestrzennie, lecz w sam raz. Ciekawe aranżacje utworów, niektóre mają dodane klawisze – jak otwierający płytę bluesowo – hardrockowy, ale mocno hiciarski utwór "Modły" – z wyraźnymi wpływami Black Sabbath...i muzyki cold wave. Historia jak z Mickiewiczowskich „Dziadów” czy Halloween – bardzo solidne otwarcie płyty. A to intro z pogrzebu i te klawisze w środku!

Wydawałoby się, że zespół będzie grać zakorzenionego w bluesie hard rocka, tylko takiego trochę udziwnionego. Nic bardziej mylnego. Utwór numer 2: "Z wysokości" to szybki, dynamiczny punkowy, zimnofalowy numer ze świetnym brzmieniem gitar oraz intrygującym, pełnym sprzeczności, antagonizmów i przeciwieństw tekstem, który podkręca jeszcze bardziej dynamikę utworu.

Muzyka rozprowadzona jest bardzo selektywnie, świetnie zrealizowany numer. Zespół nie odkrył Ameryki ani życia na Marsie, ale słychać, że mimo niedużego stażu i młodego wieku większości muzyków, wytworzył sobie bardzo charakterystyczny styl grania muzyki. Numer 3. Punk rock? W pewnym sensie tak, ale nie tylko. "Song For J.” to kolejny dynamiczny utwór mocno czerpiący z dynamiki punka i nowej fali, a tekst? – niepunkowy, nostalgiczny.

W refrenie wokalista mantruje z dozą jakiegoś niepokoju „Płyń!”, a my płyniemy przez ten nastrojowy, krótki, prosty numer z akustycznym zwolnieniem i dynamitem w zwrotkach.

"Grawitacja" to numer czwarty na płycie. Pop rockowa kompozycja ze świetnym tekstem i przebojową linią melodyczną. Ten utwór to zadatek na hit. Może mógłby być nieco krótszy, ale i tak jest bardzo bardzo nośny. Pnie mamy "Północ" – zimnofalowy punk/postpunk oraz "Jaźń" – najbardziej hipnotyczny i transowy numer na płycie. Natura, dzikość, psychodelia, blues, etno... Dla mnie numer jeden na płycie. Kolejny "Loving You" to murowany przebój na każdą letnią imprezę. "Król Danii" – cover. Nie pamiętam, kto go wykonywał w oryginale, później znany z wykonania Sinead O'Connor. Bardzo solidnie zagrany – z polskim tekstem.

Przedostatni utwór na płycie to "Studzieniczne" – czad, ale z bardzo ciekawym klimatem brzmienia gitar. Mimo, że punkowy, to bardzo przestrzenny numer. Z wyśmienitym, trochę autoironicznym tekstem. Płytę kończy utwór "Baza Ludzi Żywych" – porażająco klimatyczny, apokaliptyczny, szamański, smutny i straszny jednocześnie, a piękny. Melorecytacja wokalisty wprowadza w trans, niemal w hipnozę. Bardzo niepokojący, dojrzały numer ocierający sie o doom metal. Skrzypce, szamańskie instrumenty. Niewątpliwie utwór zarówno muzycznie, jak i tekstowo, zmuszający do refleksji. Wyśmienite zakończenie albumu. Celowo odniosłem się do każdej kompozycji na albumie, gdyż każda jedna jest godna uwagi. Polecam z całego serca, a gdy w Waszej okolicy będzie gdzieś grała Baza Ludzi Żywych, koniecznie się wybierzcie!